panele fotowoltaiczne

Oszustwo metodą „na prosumenta”

22 lutego, 2022 |

Już 1 kwietnia klienci składający wniosek o przyłączenie przydomowej instalacji fotowoltaicznej zaczną korzystać z nowych zasad, tzw. net-bilingu. Eksperci z firmy Da Vinci Green Energy podpowiadają, jakie pułapki zastawiają nieprofesjonalni sprzedawcy stosujący “metodę na prosumenta”:

  1. zgłoszenie instalacji przed jej ukończeniem,
  2. montaż z opcją rozbudowy,
  3. tanio i w dobrej jakości z szybkim terminem realizacji. 

Już za dwa tygodnie zaczną obowiązywać nowe zasady rozliczania prosumentów produkujących prąd z fotowoltaiki. Podczas gdy na część spośród 21 tysięcy firm wykonujących instalacje fotowoltaiczne, już kilkanaście dni temu przestała oferować klientom fotowoltaikę z obietnicą montażu i zgłoszenia do zakładu energetycznego przed końcem marca, na rynku nadal funkcjonują firmy, które obiecują klientom więcej, niż są w stanie zagwarantować. Przyglądamy się trzem pułapkom, które na Polaków zastawiają nieuczciwi sprzedawcy fotowoltaiki. 

Koniec net-meteringu 


📞 Zadzwoń do nas: 723 001 522 i uzyskaj bezpłatną wycenę prac ☀️️


Przypomnijmy, że instalacje zgłoszone do operatorów sieci dystrybucyjnych po 1 kwietnia, będą rozliczane wg nowych zasad. Dotychczasowy system opustów (net-metering), w ramach którego prosumenci wytwarzający prąd z instalacji fotowoltaicznych oddawali do sieci niezużyte przez siebie ilości energii, a następnie odbierali je pomniejszone o 20 lub 30 procent. Była to swojego rodzaju opłata za “magazynowanie” energii. Wchodzący od 1 kwietnia system net-billingu istotnie zmienia dotychczasowe zasady. Prosumenci będą odsprzedawać niezużytą energię, a następnie, w warunkach większego zapotrzebowania którego nie mogą pokryć z bieżącej produkcji, odkupować ją od zakładu energetycznego. Wg dotychczasowej narracji firm sprzedających fotowoltaikę, system opustów (net-metering) był zdecydowanie bardziej korzystny dla prosumentów (jak jest naprawdę można sprawdzić na końcu tego tekstu). 

– Żerowanie na podsycanych obawach związanych z końcem systemu opustów dla części firm fotowoltaicznych było podstawą strategii sprzedażowej. Niestety, część firm nadal idzie tą drogą i podpisuje umowy w sposób stwarzający ryzyko prawne i ekonomiczne dla klientów. Nazywamy to oszustwem metodą na prosumenta – mówi Krzysztof Lalik, Dyrektor ds. Sprzedaży i Rozwoju Biznesu w Da Vinci Green Energy.


📞 Zadzwoń do nas: 723 001 522 i uzyskaj bezpłatną wycenę prac ☀️


Jak rozpoznać firmę stosującą oszustwo metodą na prosumenta? 


📞 Zadzwoń do nas: 723 001 522 i uzyskaj bezpłatną wycenę prac ☀️


Jeśli w słuchawce słyszysz przemiły głos konsultanta oferującego instalację fotowoltaiczną “w błyskawicznym tempie”, wystrzegaj się firm posługujących się poniższymi argumentami. 

  1. Zgłosimy instalację nawet jeśli nie uda się jej ukończyć 

Klienci, którzy chcieliby mieć wybór pomiędzy rozliczaniem na zasadach net-meteringu lub net-bilingu muszą zdążyć ze zgłoszeniem zakończonej instalacji przed 31 marca. Odpowiedzialna część firm od kilkunastu dni nie gwarantowała montażu w takim terminie, nie mając pewności czy będą w stanie zrealizować wszystkie zamówienia do końca marca. Oczywiście rynek nie lubi próżni, więc przestrzeń po odpowiedzialnych sprzedawcach zajęły oferty last-minute. 

Przeczytaj:  Akumulator do fotowoltaiki – jaki wybrać, co należy wiedzieć?

– Takie praktyki są dosyć powszechne, o czym świadczą oprócz głosów klientów także ogólnodostępne informacje i dyskusje na forach czy grupach branżowych w social mediach. Budzą tyleż niesmak co ryzyko konsekwencji prawnych – tłumaczy Krzysztof Lalik. 

– Część firm instalatorskich doskonale wie, że od czasu zgłoszenia do zmiany licznika na dwukierunkowy mija nawet kilkanaście dni, zakładając że w tym czasie zakończą montaż. W ten sposób zmuszają klienta do poświadczenia nieprawdy. W protokole zdawczo-odbiorczym klient potwierdza, że instalacja została wykonana. Poświadczenie nieprawdy we wniosku o przyłączenie  naraża klienta na sankcje opisane w kodeksie karnym, w tym ryzyko pozbawienia wolności nawet do lat ośmiu – dodaje Krzysztof Lalik. 

Da Vinci Green Energy radzi: jeśli ktoś oferuje Ci instalację z gwarancją zgłoszenia przed 31 marca, nawet jeśli ta nie zostanie wykonana, rozłącz się, a numer telefonu zablokuj. Szkoda Twojego czasu na rozmowy z nieuczciwym sprzedawcą. 

  1. Jeden panel, żeby zdążyć ze zgłoszeniem

Zgodnie z informacjami przekazanymi przez Ministerstwo Środowiska i Klimatu oraz część operatorów sieci dystrybucyjnych, prosumenci rozbudowujący funkcjonujące mikroinstalacje po 1 kwietnia, nie stracą prawa do korzystania z systemu opustów. Dla części firm instalatorskich otworzyło to nowe możliwości sprzedaży. Oferują klientom montaż np. jednego modułu, zgłoszenie takiej instalacji, a następnie jej rozbudowę w kolejnych miesiącach. W takim przypadku klient ma zagwarantowaną możliwość korzystania z net-meteringu przez kolejne 15 lat. 

– Takie rozwiązanie jest oczywiście dopuszczalne od strony prawnej, ale może być ryzykowne pod kątem ekonomicznym. W kontekście wyzwań z jakimi obecnie mierzy się gospodarka, w tym również fotowoltaika – zachwiany łańcuch dostaw, deprecjacja złotego, brak rąk do pracy – klienci powinni z dużą ostrożnością podchodzić do zawierania umów z odroczonym terminem realizacji – tłumaczy Krzysztof Lalik. 


Zamów darmową konsultację





    – Jednym z przewidywanych skutków zmiany systemu rozliczeń prosumentów, będzie zakończenie działalności przez część firm instalatorskich. Liczba prosumentów w Polsce wkrótce przekroczy 1 mln. Rynek mikroinstalacji dla klientów indywidualnych skutecznie się nasyca, sprzedaż jest więc coraz bardziej wymagająca. Można zaryzykować stwierdzenie, że czas tzw. łatwych pieniędzy na rynku fotowoltaiki już się skończył i dla części firm jest to sygnał do odwrotu. To oczywiście rodzi ryzyko niewywiązania się z długookresowych umów zawartych z klientami oraz niedotrzymania warunków cenowych na jakich zostały podpisane – dodaje Krzysztof Lalik. 

    Przeczytaj:  Fotowoltaika 8 kW. Jaki jest koszt instalacji fotowoltaiki 8 kW?

    Osobną kwestią pozostaje serwis i obsługa posprzedażowa instalacji przez firmy, które wkrótce mogą zakończyć swoją działalność. Wieloletnie gwarancje udzielane przez instalatorów nie mają wówczas większej wartości. 

    Da Vinci Green Energy radzi: jeśli sprzedawca oferuje Ci instalację części modułów, żeby zdążyć z instalacją przed 1 kwietnia, oszacuj swoje ryzyko. Jeśli masz wątpliwości dotyczące wiarygodności firmym, nie podpisuj umowy. 

    1. Dobra jakość w niskiej  cenie i z krótkim terminem realizacji – to nie może się udać

    Dyskusja wokół zmiany sposobu rozliczeń prosumentów toczona w ostatnich miesiącach pozostawia dużo do życzenia. Brak rzetelnej informacji, spekulacje podsycane przez część firm instalatorskich oraz doskonale znana Polakom niepewność legislacyjna i wprowadzenie przepisów chybcikiem, sztucznie wywindowały zainteresowanie fotowoltaikom w pierwszym kwartale bieżącego roku. Jednocześnie zimowa aura, kolejna fala pandemii, a w ostatnich dniach również wojna na Ukrainie, nie pozostają bez wpływu na tempo prac ekip montujących instalacje fotowoltaiczne. I w tym kontekście pojawia się argument dotyczący jakości. 

    – Duża liczba zleceń i ogrom pracy ekip monterskich może przekładać się na jakość montażu. Czy warto za wszelką cenę podejmować takie ryzyko? – pyta Krzysztof Lalik. 

    – Montaż instalacji fotowoltaicznej wymaga dbałości na wielu etapach. Od poprawnie przeprowadzonego audytu, przez wykonanie projektu, logistykę komponentów i finalnie osadzenie instalacji na budynku lub gruncie. Na każdym z tych etapów może wydarzyć się opóźnienie. W normalnych warunkach ukończenie instalacji przedłuża się o 1-2 dni. To sytuacja bardzo niewygodna dla klienta, ale rzadko obarczona ryzykiem ekonomicznym. Zupełnie inaczej jest w obecnej sytuacji. Próba nadgonienia straconego czasu i zmieszczenia się ze zgłoszeniem przed 31 marca niestety będzie odbijała się na jakości wykonanych prac. To niestety nie jest obojętne dla bezpieczeństwa klientów, a również zawartości ich portfeli. Niedbale wykonana instalacja to potencjalne źródło problemów i wydatków w kolejnych latach – tłumaczy Krzysztof Lalik. 

    Da Vinci Green Energy radzi: jeśli ktoś obiecuje Ci świetną jakość, w krótkim czasie i cenie nie do pobicia, to nie znaczy że nie ma racji. Cuda się zdarzają, powinny jednak budzić Twoją wrodzona ostrożność. 

    Przeczytaj:  Podatek od fotowoltaiki 2023

    Świat po 1 kwietnia

    Prosumenci rozliczający się wg nowych zasad nie muszą być stratni. I wcale nie jest to primaaprilisowy żart. 

    Po 1 kwietnia średni koszt prosumenckich instalacji fotowoltaicznych w Polsce może spaść nawet o 17%. Jak to możliwe skoro drożeją komponenty? – W dotychczasowym obowiązującym systemie opustów (net-meteringu) praktycznie wszyscy prosumenci decydowali się na przewymiarowanie instalacji o 20 procent, żeby rachunki za energię elektryczną ograniczyć do koniecznego minimum w postaci opłat dystrybucyjnych. Po 1 kwietnia, wraz z nastaniem net-billingu, sztuczne zawyżanie wielkości instalacji względem realnych potrzeb nie będzie już potrzebne – tłumaczy Bartłomiej Tuleja, Członek Zarządu w Da Vinci Green Energy. Koszt montażu średniej wielkości instalacji może w związku z tym być niższy nawet  o około 5 200 zł – dodaje Bartłomiej Tuleja. 

    – W nowym wariancie rozliczeń prosumentów (net-billingu) ceny odkupu energii będą odzwierciedlać sytuację na rynku. Perspektywa utrzymujących się, wysokich cen energii będzie pozytywnie wpływać na tempo zwrotu z inwestycji w fotowoltaikę. Wg naszych wyliczeń średniej wielkości przydomowa elektrownia może zwrócić się już w cztery i pół roku – mówi Krzysztof Lalik z Da Vinci Green Energy. 

    – Niższy koszt inwestycji oraz wysokie ceny prądu wpływające na stawki, po jakich prosumenci będą odsprzedawać swoje nadwyżki, sprawia że przeciętnej wielkości instalacja zwróci się w odrobinę więcej niż 7 lat, a po uwzględnieniu dotacji w niespełna 4,5 roku. W przypadku przewymiarowanych, a tym samym droższych inwestycji, na które decydowali się klienci korzystający z dotychczasowego systemu opustów było to odpowiednio ponad 10 lat i blisko 6,5 roku – wylicza Krzysztof Lalik. 

    <— Powrót do BLOGA